|
ropucha zielona, fot. P. Zabłocki |
Ropuchy
zielone Pseudepidalea viridis, o których będzie tu mowa, już od kilku dobrych lat są gośćmi naszego
muzeum. W wiosenne i letnie noce zakradają się pod oświetlone ściany budynku, by delektować się zwabionymi do światła bezkręgowcami − głównie
chrząszczami, motylami nocnymi oraz rozmaitymi pajęczakami. Czasem z takiej darmowej „restauracji” korzysta na raz kilka osobników i to różnej wielkości (dorosłe
mogą mierzyć 5-9 cm). Kiedy po raz pierwszy
zaobserwowaliśmy te płazy przy muzeum, zastanawialiśmy się skąd się tutaj
wzięły, skoro w pobliżu nie ma żadnych zbiorników wodnych. Zapoznawszy się z
literaturą tematu, traktującą o biologii i ekologii tego gatunku, dowiedzieliśmy
się, że jest to jedna z najbardziej lądowych naszych ropuch, a zbiorniki wodne
wykorzystuje wyłącznie do celów rozrodczych. Zresztą pod tym względem do
wymagających nie należy, bo wystarczy jej byle ogrodowa sadzawka, nawet
betonowa, zalane obniżenie terenu, rów wypełniony wodą, czy niewielka kałuża. Jednak
najlepszymi dla niej siedliskami są rozlewiska w piaskowniach, żwirowniach, na
terenach ruderalnych, na ogół pozbawione roślinności. Poza tym jest płazem,
który do swych miejsc rozrodu przywiązany nie jest i lubi wyruszać na dalekie
wędrówki, liczące nawet kilka kilometrów. Nie stroni też od ludzi − w
środowiskach antropogenicznych spotykana jest nader często (nawet w dużych
miastach). Oprócz naturalnych miejsc hibernacji, jak chociażby nory, czy różne szczeliny,
chętnie na zimowe kryjówki wybiera miejsca w osiedlach ludzkich, np. szopy i
piwnice, chowa się też pod schodami. A teraz uwaga − dzisiejszej nocy ropucha zielona spacerowała sobie po muzealnym balkonie, który położony jest ok. 2,5 m nad ziemią. To niewiarygodne − czyżby ropuchy potrafiły wspinać się po murze? Innego wytłumaczenia nie znajdujemy... Z nieba przecież nie spadła...
Od pozostałych gatunków ropuch odróżnić ją
łatwo, ale znalezienie jej w terenie przysparza czasem trudności. A wszystko to
za sprawą jej perfekcyjnego kamuflażu, który tworzą liczne, różnej wielkości zielone
plamy na jasnym tle grzbietu (w okresie godowym białym u samic, a szarozielonkawym
u samców). Taki „strój” wygląda jak żołnierski mundur moro, dzięki któremu
ropucha wtapia się w tło podłoża na którym bytuje, a więc znika z oczu
potencjalnemu napastnikowi. Na grzbiecie, pomiędzy charakterystycznymi plamami,
występują też niewielkie czerwone kropki, szczególnie na bokach ciała; od spodu
zaś jest jasna, niekiedy z pojedynczymi plamami barwy zielonej.
I jak, przypadł
Wam do gustu ten płaz? My ropuchę zieloną lubimy bardzo... Pamiętajcie, że gatunek ten, zresztą jak wszystkie płazy żyjące w naszym kraju, podlega ochronie ścisłej.
|
dzięki ubarwieniu kryptycznemu ropucha zielona doskonale maskuje się w środowisku, fot. M. Wolny |
Na filmiku okaz, którego przydybaliśmy wczorajszej nocy na muzealnym parkingu, jak czyhał na zwabione przez światło latarni owady.
Niesamowite !!! Bardzo ciekawe wiadomości ......nigdy jeszcze nie widziałem ropuchy tak maskującej się , no i wspinającej się po murach. Może ktoś ją po prostu na ten balkon muzealny podrzucił i chciał przyrodnikom zrobić taki prezent . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHmm... Może ktoś chciał nam "świnię podłożyć", a podrzucił ropuchę, ha ha ha.
UsuńPozdrowienia
Toads are superb, love them.
OdpowiedzUsuńHe, He, faktycznie jakby przyodziała się w mundurek moro. Ciekawe stworzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No, uniform ma niczego sobie :-)
UsuńDzięki za odwiedziny!
Jak widać "Moro " nadal modne hi hi hi i nie tylko w "Tańcu z gwiazdami ", ale też na muzealnym balkonie. Fajnie wygląda na zdjęciu i filmiku ta ropuszka.......z bliska wolę jej jednak nie oglądać brrrrrrr
OdpowiedzUsuńA to dlaczego? Przecież jest taka milutka :-)
UsuńTak tak na zdjęciach ropuszka niczego sobie, ale ja nie gustuję w takich zwierzątkach. Kamuflaż rzeczywiście perfekcyjny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
UsuńPiękny płaz. Widziałem ją jeden raz w życiu w borach tucholskich, ale nie miałem ze sobą aparatu
OdpowiedzUsuńA to pech! Zwykle tak bywa - jak się coś zaobserwuje nowego albo rzadkiego, to aparatu ni ma :-). Mamy tak samo...
UsuńSuch beautiful photos.. congrats.
OdpowiedzUsuńMany thanks, Ana :-)
UsuńGreat stuff. I am sure that you consider them very welcome guests in your museum.
OdpowiedzUsuńThank you David for your visit and comment. Regards
UsuńGustowne wdzianko przybrała;-) muszę sobie poszukać w necie jak się odzywa ten gatunek bo szarej głos znam ale zielonej nie... Nie widuję tego gatunku w moich okolicach.
OdpowiedzUsuńNo to koniecznie musisz nas odwiedzić, bo u nas trochę się ich kręci :-)
UsuńPozdrowienia
Piękne kamuflażu! I fajny film!
OdpowiedzUsuńteż taką znalazłam, bardzo fajnie wygląda w trawie a raczej nie wygląda bo gdyby nie skoczyła pewnie bym ją minęła ;)
OdpowiedzUsuńA do mnie przyszla sama. Znalazlam w domu...
OdpowiedzUsuńPrawie rozjechałem rowerem - ominąłem w ostatniej chwili o włos...
OdpowiedzUsuń